Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi manik013 z miasteczka Łańcut. Mam przejechane 92511.21 kilometrów w tym 2752.41 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.17 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 655900 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy manik013.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 72.70km
  • Czas 01:53
  • VAVG 38.60km/h
  • VMAX 75.81km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • HRmax 207 ( 98%)
  • HRavg 173 ( 82%)
  • Kalorie 1678kcal
  • Sprzęt R.I.P. Trek Madone 6.2 Team Leopard
  • Aktywność Jazda na rowerze

Vychod Road Liga - Svidnik Tour

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 12.06.2013 | Komentarze 0

Pierwszy plan na ten weekend wyglądał trochę inaczej. Miałem startować w sobotę w Wiśniczu, a w niedziele na Słowacji. Przemyślałem tą opcje i stwierdziłem, że dwa starty jako pierwsze to będzie za dużo i zdecydowałem pojechać z kolegami ( Suchy, Paweł, Edek) na Słowacje.
Do Svidnika jade po to aby się solidnie przepalić, jakoś strasznie na zajętym miejscu mi nie zależało.
Oczywiście za sprawą Suchego mamy przed wyjechaniem pół godziny opóźnienia, czyli norma :D
Udaje nam się dojechać nawet szybko, na miejscu byliśmy tak 9:20. Zapisy idą szybko, wyciągamy sprzęty i robimy krótko rozgrzewke.
Pierwsze kilometry nawet są spokojne, ale później cały czas idą skoki, a jedziemy po płaskim i pod wiatr. Jadę cały czas z przodu grupy, ale przyczajony, żeby się oszczędzać przed górkami :) Tak koło 20km słyszę jakieś tarcie z tyłu, oczywiście poszła kraksa. Z tego co słyszałem to przeciągnęło jednego gościa po krawężniku... Nadszedł czas na pierwszy podjazd, jadę swoim tempem. Patrze, a jestem w pierwszej linii peletoniku. Zaczyna się zjazd, który jest bardzo prosty technicznie. Krótki dojazd do drugiego podjazdu i zaczyna się tempo. Jeszcze przed podjazdem idzie tempo, można powiedzieć, że takie próby ucieczki. Razem z Suchym tam dosyć mocno pracujemy. Podjazd taki jak lubie, dłuższy, ale o niewielkim nachyleniu. Tempo na nim 40-45 km/h. Cały czas trzymam czub i czuję, że mam jeszcze zapas w nogach. Nie pamiętam dokładnie ile razy prowadziłem na tym podjeździe, ale było mi to bez znaczenia, bo dobrze się czułem. Na samej górze puściłem, bo nikt nie chciał wyjśc. Było ze 2 minuty uspokojenia tempa i niestety przyszedł mi pomysł, żeby przed trzecim podjazdem zjeść trochę Carbosnacka... Matkooo i tym oto spiepszyłem sobie cały wyścig .... Zjadłem trochę, miałem tylko izotonik więc nim popiłem. Cały czas szły skoki i żeby się utrzymać w samym czubie trzeba było popracować. Przed trzecim podjazdem były takie hopeczki, cały czas góra - dół i jeszcze asfalt, który chyba pamiętał hitlerowców :) Przez ten kawałek żelka zrobiło mi się nie dobrze. Żołądek tak mi ścisnęło jakbym miał kamień zamiast niego. Zacząłem spadać z czuba do tyłu. Wypatrzyłem Suchego i myślałem, żeby tylko się koło niego utrzymać, bo napewno ma czystą wodę. Odpadałem i dociągałem i tak parę razy... Już do gardła mi podchodziła treść żołądka i myślałem, że zaraz zwymiotuje. Napiłem się trochę wody od Suchego, za chwilę drugi raz. Czułem jak mi się odbija, ale na szczęście powoli robiło mi się coraz lepiej. Przez chwilę kryzysu jechałem w grupce z Suchym. Pieć minut wystarczyło, żebym w miarę doszedł do siebie. Zacząłem naciągać grupke po hopkach tuż przed samym podjazdem, ale nikt nie chciał współpracować to się wkurzyłem i sam odskoczyłem, żeby dojść główna grupę przed końcem podjazdu. Początkowa faza podjazdu była dosyć łagodna, trochę miałem szczęście i trafiło się parę samochodów i dwa motory. Skoczyłem za motorem i ładowałem ile tylko mogłem. Przechodziłem po kolei samochody. Takie coś to nic zabronionego, w proturze też tak robią, więc jak miałem okazję skorzystać to czemu nie :) Ostry zakręt w prawo i zaczyna się większe nachylenie. Początkowo tam też jadę całkiem żwawo i nawet udaje mi się dojechać do grupy tak na odległość 100m od grupy. Niestety na sam koniec po prostu mi brakło :( Za przełamaniem wiedziałem, że sam to nic nie zdziałam. Całe szczęście, że trafiłem na dwóch Słowaków z Ck Kiermark. Musieli znać zjazd, bo rozkręcali naprawdę mocno, pracowałem razem z nimi, ale było mi trochę ciężko. Na zjeździe w pewnym momencie zakręt w lewo i długiii w prawo. Bardzo fajny fragment zjazdu, taki ale włoski :) Dojeżdżamy do małej grupki. Tempo jest mocne. Typ z Rzeszowa coś się do mnie pluł, bo nie wyszedłem na zmianę, alby chwilę odpocząć. Odpocząłem ze dwie minutki i wróciłem do pracowania. Każdy wychodził na zmiany, trafiło mi się w grupce 2 lub 3 Polaków i tak każdy dawał mocne zmiany. Po chwile dochodzimy dużo większą grupę. Tu już można odpoczywać. Tak +- w grupce mogło być ponad 20 osób. Ostatnie pięć kilometrów całkiem dobrze zapamiętałem. Jechałem tak koło 10 miejsca, ale po pierwszym rondzie przeszedłem tak na 5 miejsce. Przed drugim rondem jechałem jako trzeci. Za rondem jeden gościu skoczył, za nim drugi, a ja temu drugiemu na koło. Drugi dociągnął do pierwszego, a ja wyszedłem zewnętrzną, przeszedłem ich dwóch i pierwszy wszedłem w zakręt. Taka 90tka z szerokiej drogi w wąziutką. W zakręt wszedłem z całkiem dużą prędkością, więc pojechałem szeroko i bez używania hamulców zmieściłem się w tej wąskiej drodze. Przyśpieszyłem jeszcze ile miałem siły i przed samą kreską poprawiłem. Z tego co mi się wydaje, ale pewny nie jestem to miałem z 50m przewagi, ale to tak kątem oka zerknąłem więc dokładnie nie jestem w stanie powiedzieć.
Wyścig jak zwykle na Słowacji bardzo nerwowy, skoki, zajeżdżanie drogi, 3 razy dostałem klamkami w udo w peletonie. Na Słowaków trzeba strasznie uważać, bo oni zamiast jakoś spokojnie skręcać, to robią takie nagłe skręty. Na mecie jestem jednak trochę zawiedziony i zły na siebie, że sam sobie strzeliłem gola tym żelem ... Jednak na pocieszenie wygrałem finisz z grupy. Ku mojemu zaskoczeniu parę minut po mnie drugi z naszej ekipy przyjechał Edek, a byłem przekonany, że to Suchy przyjedzie po mnie. Edka od momentu startu wogóle nie widziałem, dlatego to mnie tak zaskoczyło. Ze 2-3 minuty po Edku przyjechał Suchy i w podobnym odstępie czasu przyjechał Paweł.
Po wyścigu wypiliśmy sobie po piwku, ale było beznadziejne...
Patrząc na wyniki widzę ciekawą sytuacje. Jestem 10 w kat A, a 9 ma ten sam czas, czyli musiałbym przegrać na finiszu, ale ja byłem pierwszy :) W sumie to i tak większego znaczenia niema.
Krótko mówiąc główny cel wykonany, czyli dobrze się przepalić :)

Jak będą jakieś zdjęcia to wrzuce :)

Strata do 1m 1:51:51 (58s)
Mój czas: 1:52:49
Edek 1:57:12
Sebastian 2:00:10
Paweł 2:03:19


Total Time Licz: 1:53:18
Total Time Puls: 1:29:13
Wheels: Mavic
Start Time 10:00
AVG SPEED 38.49
AVG CAD 0
Avg HR 116
Max HR 156
Kcal 664
in HR zone 0 0/115
in HR zone 0 0%
Hr zone 1 116/147
in HR zone 1 0:11:28
in HR zone 1 10%
Hr zone 2 147/168
in HR zone 2 0:25:48
in HR zone 2 23%
Hr zone 3 168/210
in HR zone 3 1:15:44
in HR zone 3 67%





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa yciam
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]